Zaloguj się Załóż konto
>

Żyć gdziekolwiek, byle nie w Wielkiej Brytanii. Cicha emigracja brytyjskiej klasy średniej

Żyć gdziekolwiek, byle nie w Wielkiej Brytanii. Cicha emigracja brytyjskiej klasy średniej

Rosnące koszty życia, podatki i brak perspektyw sprawiają, że coraz więcej średnio zarabiających Brytyjczyków pakuje walizki i zaczyna nowe życie za granicą.

Jeszcze kilka lat temu emigracja z Wielkiej Brytanii kojarzyła się głównie z miliarderami uciekającymi przed podatkami albo młodymi ludźmi szukającymi przygód.

Dziś coraz częściej dotyczy zwyczajnych rodzin z klasy średniej, które mają pracę, własne firmy i domy, ale przestają widzieć sens dalszego życia w UK.

Powód nie zawsze jest spektakularny. Czasem wystarczy rachunek w pubie albo szybkie podsumowanie domowego budżetu, by uświadomić sobie, że nawet wyższe zarobki nie dają już poczucia bezpieczeństwa i komfortu.

Tak było w przypadku Toma Price-Daniela, 40-letniego przedsiębiorcy z Londynu, którego historię opisuje The Telegrach

Choć posiadał dom w południowym Londynie i prowadził własny biznes, koszty wychowania dzieci w stolicy zaczęły go coraz bardziej przytłaczać.

„Zacząłem się naprawdę denerwować, gdy za kolację dla dzieci w pubie trzeba było zapłacić 40 albo 50 funtów. Wtedy dotarło do mnie, że tej wolności, o której myślałem, po prostu nie mam” – przyznaje.

Po analizie finansów wraz z żoną doszli do wniosku, że nawet większe dochody w Wielkiej Brytanii niewiele by zmieniły. Gdy do władzy doszedł rząd Partii Pracy, a zapowiedzi kolejnych obciążeń podatkowych stały się realne, zdecydowali się na radykalny krok.

W październiku tego roku opuścili Londyn i przenieśli się do Hermanus – nadmorskiej miejscowości w Republice Południowej Afryki, około dwóch godzin jazdy od Kapsztadu. Zamiast londyńskiego szeregowca mają pięciopokojowy dom z basenem.

Ich dwaj synowie, w wieku sześciu i dziewięciu lat, chodzą do prywatnej szkoły, która kosztuje £260 miesięcznie za dziecko.


Jak podkreśla Price-Daniel, to mniej więcej tyle samo, ile w Wielkiej Brytanii płacili za same zajęcia pozaszkolne.

Codzienność wygląda zupełnie inaczej. Dzieci pływają, uprawiają sport, a rodzinne wyjścia do restauracji kosztują mniej więcej połowę tego, co w Londynie.

Cicha fala wyjazdów, która nie trafia na nagłówki

Choć media skupiają się głównie na głośnych wyprowadzkach najbogatszych, w tle narasta znacznie większy problem.

Z Wielkiej Brytanii wyjeżdżają osoby o umiarkowanych dochodach, często w wieku produkcyjnym, zakładające firmy i tworzące miejsca pracy.

Dane Office for National Statistics pokazują, że w roku do marca wyemigrowało netto około 110 tysięcy Brytyjczyków w wieku od 16 do 34 lat. Stanowią oni niemal dwie trzecie wszystkich wyjeżdżających obywateli UK.

Nie ma dokładnych danych, dokąd trafiają. Wiadomo tylko, że coraz więcej z nich decyduje się na życie poza krajem.

Badanie przeprowadzone przez think tank Adam Smith Institute pokazuje, że aż 25 procent osób w wieku 18–30 lat poważnie rozważa wyjazd lub aktywnie planuje emigrację. Jako główne powody wskazują wysokie podatki, słaby wzrost gospodarczy i rosnące koszty życia.


„Młodzi ludzie są po prostu wściekli” – mówi Maxwell Marlow z Adam Smith Institute cytowany przez The Telegraph. „Nawet jeśli ciężko pracujesz, to i tak masz problem z kupnem domu czy sfinansowaniem wakacji”.

Eksperci ostrzegają, że odpływ młodych i przedsiębiorczych ludzi to nie tylko mniejsze wpływy podatkowe. To również utrata innowacji, konkurencyjności i potencjału tworzenia nowych miejsc pracy.

Nie tylko podatki, ale jakość życia

Simon Bashorun z firmy zarządzającej majątkiem Rathbones zauważa, że zmieniły się kierunki emigracji. Zamiast klasycznych rajów podatkowych, takich jak Monako, coraz więcej Brytyjczyków interesuje się Francją, Stanami Zjednoczonymi czy Hiszpanią.

To jego zdaniem dowód na to, że nie chodzi wyłącznie o unikanie podatków, ale o możliwość budowania stabilnej przyszłości i lepszego życia.

Republika Południowej Afryki nie oferuje żadnych ulg podatkowych, a mimo to przyciąga Brytyjczyków. Według danych firmy Wise koszty życia są tam średnio o około 80 procent niższe niż w Wielkiej Brytanii.

Australia i USA kuszą znacznie wyższymi zarobkami. W Stanach Zjednoczonych niemal 18 procent pracowników zarabia ponad 100 tysięcy funtów rocznie, podczas gdy w UK to około 4 procent.


Hiszpania i inne kraje śródziemnomorskie przyciągają klimatem i spokojniejszym stylem życia, a Zjednoczone Emiraty Arabskie przestają być kierunkiem wyłącznie dla najbogatszych.

W Dubaju powstaje coraz więcej mieszkań przeznaczonych dla rodzin i osób o średnich dochodach. Według Knight Frank, jedna na dziesięć z 350 tysięcy nieruchomości planowanych do oddania do 2030 roku ma kosztować mniej niż £200 za stopę kwadratową, znacznie poniżej obecnich cen rynkowych.

„W Wielkiej Brytanii panuje przygnębiający pesymizm”

Oliver Anwar, trzydziestoletni przedsiębiorca z Manchesteru, przeprowadził się do Dubaju 18 miesięcy temu, tuż po objęciu władzy przez Partię Pracy.

Prowadzi internetową firmę zajmującą się coachingiem zdrowotnym i, jak mówi, w UK coraz bardziej odczuwał wrogość wobec ludzi próbujących coś zbudować.

„Miałem wrażenie, że nie ma nadziei. Panuje mentalność ‘krabów w wiadrze’, gdzie nie chce się, żeby komuś się udało” – tłumaczy. „Jako przedsiębiorca poświęcasz wszystko i tworzysz miejsca pracy. Jeśli nie czujesz żadnego wsparcia, to po co zostawać?”

Dubaj zaoferował mu zerowy podatek dochodowy, sprawną biurokrację, dostęp do finansowania i silną społeczność przedsiębiorców. Największą różnicę odczuł jednak w kwestii bezpieczeństwa.

Zobacz też:


„Tu jest po prostu bezpieczniej niż spacerowanie po Manchesterze. To daje spokój psychiczny” – mówi. Dodaje, że przedsiębiorcy nie mają problemu z płaceniem podatków, o ile czują, że państwo zapewnia bezpieczeństwo i sprawne usługi.

W Wielkiej Brytanii rosnąca przestępczość, doniesienia o kradzieżach telefonów i długie kolejki do NHS coraz częściej stają się argumentem za wyjazdem.

Według Crime Survey for England and Wales liczba przestępstw wzrosła do 9,4 miliona rocznie, czyli o 7 procent więcej niż rok wcześniej.

Choć Republika Południowej Afryki zmaga się z własnymi problemami, Price-Daniel podkreśla, że zamknięta społeczność, w której mieszka, daje mu styl życia, jaki pamięta z dzieciństwa.

„Dzieci bawią się na ulicy i nie ma presji, by szybko dorastały. To idylliczne miejsce. Mam wrażenie, że Hermanus jest dziś bezpieczniejsze niż Wandsworth” – mówi.

Tęsknota za rodziną, przyjaciółmi czy brytyjskimi pubami zimą pozostaje, ale dla wielu to cena, którą są gotowi zapłacić.

Anwar przyznaje, że w przyszłości być może przeniesie się bliżej Europy lub USA, gdzie ma klientów, jednak powrót do Wielkiej Brytanii nie jest na razie brany pod uwagę.

„Mam wrażenie, że przedsiębiorcy są traktowani jak magiczne drzewo z pieniędzmi. Państwo tylko zrywa owoce, nie dbając o podlewanie” – podsumowuje.

-
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Czytaj następny artykuł:
Bezpośrednie pociągi z Wielkiej Brytanii do Niemiec coraz bliżej. W 5 godzin z Londynu do Frankfurtu