Zaloguj się Załóż konto
Polish (Poland)English (United Kingdom)

Cierpiąca na przewlekłą chorobę płuc Polka nie została wpuszczona do Tesco, nawet po interwencji policji

Cierpiąca na przewlekłą chorobę płuc Polka i jej partner nie zostali wpuszczeni do Tesco w Portadown, nawet po interwencji policji.

Kobieta, która chciała pozostać anonimowa, opowiedziała swoją historię na łamach lokalnego portalu Armaghi.

38-latka wyjaśniła, że cierpi na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc i przewlekłą niewydolność oddechową i obecna sytuacja była dla niej „bardzo stresująca”.


Polka wraz ze swoim partnerem, który też jest osobą chorującą, nie opuszczali domu od trzech tygodni z obawy o swoje zdrowie, ale niestety musieli pojechać do Tesco, aby zrobić zakupy. Jest to jedyny supermarket oferujący produkty, których potrzebowali.

Gdy próbowali wejść do sklepu w Portadown, poinformowano ich, że razem nie mogą wejść, nawet jeśli zgodzą się pozostać w odległości dwóch metrów od siebie.

Nie pomogły tłumaczenia, że kobieta słabo mówi po angielsku i chce, aby partner był w pobliżu na wypadek, gdyby poczuła się słabo lub dostała ataku duszności.

Według Polki najbardziej upokarzające było to, że w tym samym czasie pracownicy z uśmiechem na ustach wpuścili do sklepu dwie inne pary.

Po rozmowie z pracownikami, partner kobiety postanowił wrócić do samochodu, jednak personel nadal odmówił jej wejścia do sklepu, nawet gdy próbowała wejść tam sama.


„Nigdy w życiu nikt mnie tak nie potraktował. Zadzwoniliśmy na policję, ale poradzili nam, abyśmy stali w kolejce i nie rozmawiali, więc mój partner stanął w kolejce, a ja czekałam przed sklepem, niestety jemu również odmówiono wstępu”. - powiedziała Polka.

„Rozmawialiśmy z policjantem, który był w pobliżu. Powiedział nam, że nie zajmował się takimi sprawami. Czułam się tak upokorzona, że płakałam i poprosiłam o pomoc tego policjanta”.

Policjant dwukrotnie poprosił pracowników, aby pozwolili zrobić kobiecie zakupy, ale oni się nie zgodzili. „Absurdem jest to, że nawet policja nie ma wpływu na to, jak ludzie są traktowani. Policjant przeprosił nas za tę sytuację i powiedział, żebyśmy poszli do innego sklepu”.

„Ludzie, którzy nas nie wpuścili, śmiali się nam w twarz. Powiedzieli policjantowi, że byliśmy agresywni, co było jeszcze większym ciosem, ponieważ było kłamstwem” – twierdzi 38-latka.


„Szanuję wszystkich, jestem dobra dla wszystkich. Mieszkam tu od pięciu lat i nigdy nie spotkałam się z takim upokorzeniem, nikt nigdy mnie nie poniżył z powodu mojej choroby ani dlatego że jestem Polką”.

„Dzisiaj pokazano mi, że nie jestem u siebie i można mnie traktować jak śmiecia. Jesteśmy bardzo skromną rodziną, nie mamy przyjaciół, nie imprezujemy, nie pijemy alkoholu ani nie palimy papierosów. Dbamy o nasze zdrowie, ale dzisiaj przekonałam się, że to nie wirus mnie zabije, ale podejście ludzi do obcokrajowców”.

„Chcę płakać, chcę wrócić do mojego kraju. Chcę być szanowana i nie chcę być poniżana i wykluczana z powodu mojej choroby. Po prostu jestem smutna, że mi się to przytrafiło. Nie życzę tego nikomu innemu” – cytuję wypowiedz Polki portal Armaghi.

Para ostatecznie pojechała do sklepu Tesco w Craigavon, gdzie pozwolono im zrobić zakupy bez żadnych problemów.

Portal Armaghi, który opisał całą sytuację, skontaktował się z Tesco w celu uzyskania komentarza, na razie nie uzyskał odpowiedzi.

-
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.


Czytaj poprzedni artykuł:
Mieszkańcy angielskiego miasteczka urządzają codziennie tańce na ulicy. Oczywiście z zachowaniem zasad!
 Czytaj następny artykuł:
Koronawirus: Kierowcy autobusów boją się o własne życie. Zmarło 5 pracowników londyńskich autobusów