Cos czuje, ze moj temat bedzie niezlym pamietnikiem, poradnikiem i tematem do dobrej ksiazki
.
Drogie mamy i "taty"
. Doszlismy do pewnego stadium w rozwoju naszej corki, w ktorym zastanawiamy sie nad nauka samodzielnego zasypiania. Generalnie to moze ona nie mialaby z tym zadnego problemu, ale... mala generalnie bardzo malo spi w ciagu dnia. Bardzo duzo placze, czesto sie frustruje, ale to pewnie dlatego ze malo spi w ciagu dnia. W nocy... jest super, spi od 20 do 1:30-2:30, dostaje jesc i wstaje razem ze mna do pracy o 6-7 rano. O co chodzi z tym zasypianiem. Wieczorem ja ja zawze klade spac, daje jesc, zawijam i podczas jedzenia mala jest po prostu nieprzytomna i zasypia sama.
Spotkalem sie jednak z opiniami, ze dziecko nie moze kojarzyc jedzenia ze snem i jakos teraz nie umiem sobie wyobrazic innego scenariusza odkladania jej spac. Inna sprawa jest taka, ze chcemy zrezygnowac z owijania malej, bo ma juz 2 miesiace i uwazamy, ze krepowanie jej swaddlerem jest troche barbarzynskie. Wczoraj udalo sie po raz pierwszy ja uspac, nie podczas jedzenia, bo nie "padla", wiec marudzila, ale zona udobruchala ja troszke polozeniem na boczku + smoczek i mala zasnela. Kolejny problem, z ktorym na poczatku stwierdzilismy, ze "na pewno sie nie przyzwyczai" to jest noszenie i bujanie na rekach. Mala jest juz pokaznych rozmiarow 4.7kg i ja wysiadam przy niej, a co dopiero zona, stad staramy sie od tego odejsc, bo za miesiac bedzie masakra - jak na razie z mizernym skutkiem, bo pomyslow brak na to co zrobic... scenarisuz ten sam, mala sie drze, hop na raczki, ciiiii, i bujanko.
Najbardziej niepokoi nas fakt, ze mala malo spi w ciagu dnia. Generalnie nerwowa jest od urodzenia i zawsze duzo plakala i duzo marudzila (od momentu kiedy miala 3 albo 4 dni). Bylismy u lekarza, bo zona sie obawiala, ze to bedzie zespol napiecia miesniowego, ale pani doktor po dokladnych ogledzinach stwierdzila, ze dziecko chowa sie super i reakcje ma bardzo dobre. Wiec szukalismy dalej co robic i jak jej pomoc w dzien zasypiac, bo odlozona do lozeczka budzi sie po 15-20 minutach z placzem. Zauwazylismy ze jej odruchy konczyn powoduja to ze sie wybudza - stad tez zona poderzewala zespol napiecia miesniowego i to tez tlumaczylo dlaczego zawinieta zasypia i spi ladnie bez problemu - no ale to nie to. Przy tej okazji czytajac i myslac juz powoli o tym, ze OK czas podjac meska decyzje, wesprzec zone i podjac akcje zeby wszystkim zylo sie lepiej, trafilem na ksiazke Tracy Hogg, ktora ponoc jest mega zajebista jesli chodzi o dzieci i jest mistrzem w swoim fachu. Zaczelismy ksiazke czytac i z wieloma rzeczami sie zgadzamy, na bardzo wiele uzyskalismy odpowiedz, na kolejnych kilka mamy dylematy i nie wiemy co robic. W grupie tej ostatniej jest m.in. to czy dawac-uczyc dziecko smoka (nasza go jakos ... nie umie ssac) oraz jak usypiac nasza mala.
Tracy Hogg mianowicie uwaza, ze rodzic powinien od razu po calej ceremonii odkladac dziecko do lozeczka i na kazdy placz reagowac natuychmiastowo, podnosic dziecko, uspokajac i odkladac... i tak w nieskonczonosc. Druga szkola jest tzw 3, 5, 7 bardzo popularna m.in. przez nasza polska super nianie, czyli pozwolic dziecku plakac 3 minuty, pojsc, uspokoic, potem jak placze to odczekac 5 minut, potem 7 potem 9 itd. az do skutku. Dla mnie druga metoda wyglada na male tortury na zasadzie, ktos wola o pomoc, a rodzice maja to w dupie. Zdania sa na ten temat jednak podzielone i nie bede tutaj ocenial nikogo kto robil i jak, bo to jest generalnie moje pytanie... w jaki sposob wy uczyliscie swoje maluchy zasypiac same. Dodam ze nie chodzi tutaj o nauke spania w lozeczku, bo nasza mala od 1 dnia byla kladziona do swojego lozeczka. Inna sprawa, o ktorej wspomina tracy Hogg to wlasnie najpierw jedzenie, potem aktywnosc, potem sen, co wieczorem przeklada sie na jedzenie, aktywnosc (czyli kapiel) + wyciszanie, potem sen. Nie wyobrazam sobie tego w tej kolejnosci, ale no ... czekam na opinie z Waszego doswiadczenia. Rowniez ciekawi mnie to, ze obojetnie jaka metode wybraliscie (moze nawet swoja) to czy byscie ja stosowali na swoim kolejnym dziecku ?
To co nas z zona stopuje przed podjeciem konkretnej decyzji to jest to, ze obawiamy sie ze obojetnie jaka metoda pozwalajaca dziecku plakac negatywnie wplynie na jego rozwoj szczegolnie rozwoj mozgu. Gdzie wyczytalem ze podczas placzu wytwarza sie jakis pieprzony hormon ktory blokuje tworzenie sie nowych polaczen nerwowych w osrodku mozgowym... moze po prostu powinienem przestac czytac
. Zona ma jeszcze obawy, ze jak nasza mala zacznie plakac naprawde mocno, to sie zakrztusi albo nie bedzie mogla zlapac oddechu.
No nic... czekam na Wasze odpowiedzi za ktore z gory bardzo dziekuje
.