Nasza nowonarodzona corka. Pytania i sugestie.
Posted: 8 Oct 2013, 14:15
Witam,
Pisze poniewaz chcialbym zebyscie sie podzeilili ze mna swoimi doswiadczeniami jako matki/ojcowie swoich noworodkow.
Z zona zmiezylismy sie z - jak sie okazalo - bardzo ciezkim zadaniem bycia rodzicami dla naszej corki, ktora sie urodzila 2 tygodnie temu (dokladnie 15 dni temu). Moja zona jest silna osoba, ale widze, ze psychicznie sobie przestaje dawac rade, a spowodowane to jest po prostu przemeczeniem. Chodzi o to ze nasza corka daje nam troche do pieca . Moja zona z racji stresu i niewyspania zaczyna tracic pokarm (co jest tez dla niej dodatkowym obciazeniem, bo jest to dla niej troche dyshonorem), wiec 2 dni temu dopelniamy karmienie mlekiem modyfikowanym (Aptamil First milk). Problem polega na tym, ze nasza corka nawet po przejedzeniu 90-100ml (wedlug informacji na opakowaniu od mleka powinna dostawac 60-70ml), nie jest w stanie przetrwac na tym pokarmie dluzej niz 2 godziny. Wszedzie gdzie nie czytamy, ludzie pisza historie o tym, ze na takim mleku dziecko spokojnie 4 godziny przesypia, a 2 godziny tylko w przypadku gdy male jest karmione piersia. Inny problem jest tez taki ze zdarza nam sie praktycznie 2 razy w ciagu dnia (raz w dzien raz w nocy) ze dziecko - cokolwiek bysmy nie robili - po prostu nie chce usnac. Sama lezec w lozeczku nie chce, bo po paru minutach konczy sie to placzem, a wszystkie proby uspania jej koncza sie niesetety niepowodzeniem. Po tych paru godzinach "aktywnosci" po prostu sama zasypia i spi znow 2 godziny, wstaje i alarmuje ze jest glodna. Kolejna butla 90-100ml, zasypia, 2h potem ta sama polka. Czesto to "zasypia" oznacza chodzenie, tulenie, bujanie przez 30-60 minut. Dziecko rozwija sie w sposob prawidlowy. Przybiera na wadze, nie jest chore, za kazdym razem kiedy mielismy w domu wizyte od health visitora albo midwife po przedstawieniu "problemu" slyszelismy, ze to typowe i ze to minie z czasem, kiedy ona bedzei w stanie jesc wiecej, a co za tym idzie spac wiecej. Najbardziej, moze nie frustrujace, ale zniechecajace jest to, ze czasami po tym czasie usypiania, juz widzimy ze ona odplynela, jest kompletnie bezwladna, oddech sie jej reguluje i spi "jak zabita", odkladamy ja do lozeczka, po czym 10-15 minut pozniej budzi sie z placzem. Zanim ja ululamy oczywiscie robimy przewijanie itd. zeby byc pewnym ze mala pojdzie spac w najlepszych warunkach. W domu nie jest ani za zimno ani za cieplo, bo mamy temperature miedzy 20 a 22 stopnie. Wietrzymy sypialnie codziennie, staramy sie zapewnic idealne warunki, po czym wszystkim i tak i tak nic sie nie udaje tak jak bysmy tego chcieli. Efektem wlasnie tego jest to, ze moja zona jest pozbawiona jakichkolwiek sil. Ja mimo wszystko ze chodze do pracy, w nocy ja staram sie odciazyc, zeby spala, a ja sie zajmuje dzieckiem. Tak czy inaczej w jej oczach zamiast sie polepszac wszystko co sie dzieje jest coraz gorsze i brak jej nadzei na to ze w koncu bedzie lepiej. Ma do siebie zarzuty, ze zaczyna tracic mleko, ze nie jest dobra matka, bo nie umie zajac sie dzieckiem i boi sie momentu w ktorym za tydzien tesciowa bedzie musiala wrocic do Polski i zostanie caly dzien sama w domu. Ja z kolei z kim nie rozmawiam - nawet w pracy koledze sie 2 tygodnie przed nami urodzila corka - maja dokladnie tak samo. Identyczna sytuacja jak u nas. Ja generalnie nie zalamuje rak, twardo staram sie stapac po ziemi, wspierajac zone, miejac nadzieje, ze za pare tygodni sytuacja sie polepszy i ona bedzie przede wszsytkim w stanie troche bardziej odpoczac. Ona jednak ma troche wyobrazenie o niemowlakach, ze je sie tylko karmi i kladzie spac. Przesypiaja po 18 godzin dziennie, a rodzice maja czas dla siebie cieszac sie rozwijajacym w tle dzieckiem. Stad tez zderzyla sie ze sciana.
Nie wiem w zasadzie czy oczekuje jakis rad, ale z checia bym poczytal jak to bylo w Waszym przypadku. Jak sobie dawaliscie rade, jesli mieliscie tak "wymagajace" dziecko. A moze ktos zauwazy jakas nieprawidlowosc w naszym zachowaniu ? Generalnie wedlug wszyskich, midwife, lekarzy, health visitorow wszystko jest tak jak powinno. Problem polega na tym ze oni wszyscy maja na celu podtrzymanie na duchu, a nie odpowiadanie na zasadzie "no... macie po prostu przej***ne i nikt z tym nic nie zrobi".
Z gory dzieki za chec wypowiedzi.
Pisze poniewaz chcialbym zebyscie sie podzeilili ze mna swoimi doswiadczeniami jako matki/ojcowie swoich noworodkow.
Z zona zmiezylismy sie z - jak sie okazalo - bardzo ciezkim zadaniem bycia rodzicami dla naszej corki, ktora sie urodzila 2 tygodnie temu (dokladnie 15 dni temu). Moja zona jest silna osoba, ale widze, ze psychicznie sobie przestaje dawac rade, a spowodowane to jest po prostu przemeczeniem. Chodzi o to ze nasza corka daje nam troche do pieca . Moja zona z racji stresu i niewyspania zaczyna tracic pokarm (co jest tez dla niej dodatkowym obciazeniem, bo jest to dla niej troche dyshonorem), wiec 2 dni temu dopelniamy karmienie mlekiem modyfikowanym (Aptamil First milk). Problem polega na tym, ze nasza corka nawet po przejedzeniu 90-100ml (wedlug informacji na opakowaniu od mleka powinna dostawac 60-70ml), nie jest w stanie przetrwac na tym pokarmie dluzej niz 2 godziny. Wszedzie gdzie nie czytamy, ludzie pisza historie o tym, ze na takim mleku dziecko spokojnie 4 godziny przesypia, a 2 godziny tylko w przypadku gdy male jest karmione piersia. Inny problem jest tez taki ze zdarza nam sie praktycznie 2 razy w ciagu dnia (raz w dzien raz w nocy) ze dziecko - cokolwiek bysmy nie robili - po prostu nie chce usnac. Sama lezec w lozeczku nie chce, bo po paru minutach konczy sie to placzem, a wszystkie proby uspania jej koncza sie niesetety niepowodzeniem. Po tych paru godzinach "aktywnosci" po prostu sama zasypia i spi znow 2 godziny, wstaje i alarmuje ze jest glodna. Kolejna butla 90-100ml, zasypia, 2h potem ta sama polka. Czesto to "zasypia" oznacza chodzenie, tulenie, bujanie przez 30-60 minut. Dziecko rozwija sie w sposob prawidlowy. Przybiera na wadze, nie jest chore, za kazdym razem kiedy mielismy w domu wizyte od health visitora albo midwife po przedstawieniu "problemu" slyszelismy, ze to typowe i ze to minie z czasem, kiedy ona bedzei w stanie jesc wiecej, a co za tym idzie spac wiecej. Najbardziej, moze nie frustrujace, ale zniechecajace jest to, ze czasami po tym czasie usypiania, juz widzimy ze ona odplynela, jest kompletnie bezwladna, oddech sie jej reguluje i spi "jak zabita", odkladamy ja do lozeczka, po czym 10-15 minut pozniej budzi sie z placzem. Zanim ja ululamy oczywiscie robimy przewijanie itd. zeby byc pewnym ze mala pojdzie spac w najlepszych warunkach. W domu nie jest ani za zimno ani za cieplo, bo mamy temperature miedzy 20 a 22 stopnie. Wietrzymy sypialnie codziennie, staramy sie zapewnic idealne warunki, po czym wszystkim i tak i tak nic sie nie udaje tak jak bysmy tego chcieli. Efektem wlasnie tego jest to, ze moja zona jest pozbawiona jakichkolwiek sil. Ja mimo wszystko ze chodze do pracy, w nocy ja staram sie odciazyc, zeby spala, a ja sie zajmuje dzieckiem. Tak czy inaczej w jej oczach zamiast sie polepszac wszystko co sie dzieje jest coraz gorsze i brak jej nadzei na to ze w koncu bedzie lepiej. Ma do siebie zarzuty, ze zaczyna tracic mleko, ze nie jest dobra matka, bo nie umie zajac sie dzieckiem i boi sie momentu w ktorym za tydzien tesciowa bedzie musiala wrocic do Polski i zostanie caly dzien sama w domu. Ja z kolei z kim nie rozmawiam - nawet w pracy koledze sie 2 tygodnie przed nami urodzila corka - maja dokladnie tak samo. Identyczna sytuacja jak u nas. Ja generalnie nie zalamuje rak, twardo staram sie stapac po ziemi, wspierajac zone, miejac nadzieje, ze za pare tygodni sytuacja sie polepszy i ona bedzie przede wszsytkim w stanie troche bardziej odpoczac. Ona jednak ma troche wyobrazenie o niemowlakach, ze je sie tylko karmi i kladzie spac. Przesypiaja po 18 godzin dziennie, a rodzice maja czas dla siebie cieszac sie rozwijajacym w tle dzieckiem. Stad tez zderzyla sie ze sciana.
Nie wiem w zasadzie czy oczekuje jakis rad, ale z checia bym poczytal jak to bylo w Waszym przypadku. Jak sobie dawaliscie rade, jesli mieliscie tak "wymagajace" dziecko. A moze ktos zauwazy jakas nieprawidlowosc w naszym zachowaniu ? Generalnie wedlug wszyskich, midwife, lekarzy, health visitorow wszystko jest tak jak powinno. Problem polega na tym ze oni wszyscy maja na celu podtrzymanie na duchu, a nie odpowiadanie na zasadzie "no... macie po prostu przej***ne i nikt z tym nic nie zrobi".
Z gory dzieki za chec wypowiedzi.