Ja rozumiem co obiecuje producent i jaki złudny chwilowy efekt to daje.
na tym polegają kosmetyki profesjonalne.
A tak naprawdę nie ma na ziemi cudu, który poprawi kondycje białka (włosy sa zbudowane w 100% z białka) pod wpływem temperatury.
Ten kosmetyk nie poprawia kondycji włosów tylko zasłania to w jakiej naprawdę są kondycji.
Składa się w większości z silikonów i innych środków powłokotwórczych. Podczas używania tego kosmetyku, włosy wydają się piękne. Silikony wypełniają uszkodzenia i otaczają włos, nabłyszczają, zabezpieczają przed łamaniem i rozdwajaniem. Przez to włos nie ''oddycha'', nie wchłania zbawiennych składników z odżywek. Po usunięciu tej złudnej warstwy okazuje się, że włosy są wysuszonym sianem.
Odstaw ten cement na miesiąc i zobaczysz co naprawdę masz na głowie.
Kosmetyk sam w sobie nie jest taki zły, ale prostownica to piekielne ustrojstwo i nie ma na ziemi produktu, który naprawdę niweluje jej szkodliwe działanie. Temperatura nieodwracalnie zmienia strukturę białka i nie ma na to rady. To jest przyroda.
Prostownica to niszczenie włosów na własne życzenie. A środki ochronne są tylko po to żeby mieć złudzenie pielęgnacji.
Mogę śmiało powiedzieć, ze moje włosy są dowodem na to, że wiem co mówię. Kiedyś były farbowane, zniszczone i zaniedbane. Zaczęłam się zagłębiać we wszystko co dotyczy pielęgnacji włosów, jak najbardziej zbliżonej do naturalnej i włosy mi odpłaciły. Wiem co na nie nakładam, sięgając po kosmetyk wiem jakie będzie jego działanie, bo wiem co robią składniki, które w nim są. Może to zalatuje obsesją, ale nie żałuje. Wychodzę na ulicę i co chwila słyszę komplement na temat swoich włosów, więc warto było.
A teraz moją krucjatą jest nawracanie innych