Wyprowadzka do Birmingham - pytania o różne sprawy
Posted: 5 Oct 2011, 16:53
Chciałbym poruszyć temat, który został poruszony na innym forum. Dostałem tam wiele odpowiedzi, ale zależy mi na jak największej liczbie opinii, dlatego też zakładam temat tutaj, gdzie ludzi mieszkających w Birmingham siłą rzeczy jest mnóstwo. Nie chce mi się pisać wszystkiego od nowa, więc daję tutaj swoje przekopiowane wiadomości, lekko zmodyfikowane, gdyż z początku myślałem o Londynie i nie miałem pojęcia o paru sprawach:
Wiem, że na forum jest parę osób mieszkających w ww. miejscu lub kiedyś tam mieszkających i w związku z tym mam nadzieję, że będziecie w stanie odpowiedzieć na moje pytania. Zacznę od tego, że sytuacja w moim domu zmusza mnie do podjęcia pewnych decyzji. Po przemyśleniu całej sprawy doszedłem do wniosku, że jedynym sensownym wyjściem jest wyprowadzenie się. Pierwszym miejscem, które przyszło mi do głowy, jest właśnie Londyn, tam chciałbym zamieszkać. Jednak po rozmowie z paroma osobami zdecydowałem się na Birmingham. Niestety chcieć a móc to dwie różne sprawy. Wyprowadzić się chciałbym gdzieś pod koniec października lub w listopadzie. Na bilet i jedzenie przez parę dni dam radę zdobyć pieniądze, ale co dalej? Nie mam jakichś wygórowanych oczekiwań, nigdy nie dbałem o pieniądze i rzeczy materialne, nie jestem zresztą przyzwyczajony do jakichś luksusów, a i niejednokrotnie w przeszłości, gdy sprawy wyglądały naprawdę źle, przyszło mi głodować. Zawsze uważałem, że żadna praca nie hańbi i dalej się tego przekonania trzymam.
I tutaj zaczynają się pytania. Liczę na to, że udałoby mi się znaleźć jakieś naprawdę skromne mieszkanie, takie z małą łazienką, małą kuchnią i jednym małym pomieszczeniem, na więcej nie liczę, ważne żeby było tanie. By jakoś móc płacić czynsz i zadbać o podstawowe potrzeby będę musiał jednak znaleźć sobie jakieś zajęcie. Tutaj oczekiwań też nie mam wygórowanych, posada jakiegoś śmieciarza czy sprzątacza jak najbardziej mi pasuje. Pytanie tylko czy udałoby mi się od razu po przyjeździe takie coś znaleźć, tak, żebym już drugiego czy trzeciego dnia mógł zacząć pracę. Jak myślicie, udałoby mi się? Ewentualnie czy któryś z mieszkających obecnie w Birmingham forumowiczów byłby w stanie przejrzeć jakieś oferty pracy w gazecie albo coś załatwić? Mimo wszystko byłbym spokojniejszy, gdybym nie jechał w ciemno. Jeśli o mnie chodzi, to mam 19 lat, wykształcenia nie mam żadnego (teraz dopiero pisałbym maturę, na której i tak mi nigdy nie zależało, zawsze bardziej wolałem technikum lub chociażby zawodówkę ze względu na bardziej pożyteczną formę przyswajanej wiedzy), jestem sumienny i znam angielski w stopniu komunikatywnym, planuję w wolnym czasie, już po wyprowadzce, zająć się tym, co mnie interesuje (branża IT) i po paru latach samodzielnej nauki poszukać pracy z tym związanej.
Jestem naprawdę zdecydowany, od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem wyprowadzenia i postanowiłem, że już najwyższy czas. Proszę Was zatem, żebyście nie traktowali mnie jak jakiegoś rozpieszczonego i nieodpowiedzialnego gówniarza, ta sprawa naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wiele osób może sądzić, że przekreślam sobie obecne życie. Tutaj jestem nieszczęśliwy i każdy dzień przynosi kolejne złe doświadczenia, jedynym rozsądnym posunięciem jest więc wyprowadzka, porzucenie obecnego życia i rozpoczęcie nowego. Bardzo liczę na Waszą pomoc i za wszelkie rady, chociażby najmniejsze, za każdą pomoc i wsparcie będę dozgonnie wdzięczy.
No jeśli poruszam temat pracy, to należy wspomnieć, że mam okazję zrobić jeszcze w Polsce kurs obsługi wózka widłowego, mogę zrobić badania sanepidowskie i obsługę kasy fiskalnej - polepszy to jakoś wyraźnie moje kwalifikacje, zapewni mi szansę na lepszą pracę? Jeszcze raz chciałbym zaznaczyć, że nie chodzi mi o zajęcie sezonowe (może z początku, na samym starcie), zamierzam mieszkać tam już do końca życia, takie przynajmniej na razie mam założenie. No i nigdy nie wiadomo ile zajmie mi to kształcenie się, myślałem o najzwyklejszym programowaniu czy coś w ten deseń, cała wyprowadzka opiera się na tym, że zdołam się czegoś tam sam wyuczyć i zdobędę zawód, za który będę mógł żyć, założyć rodzinę itd. Nie znam się na tym, ale chyba ze 4, maksimum 5 lat to wystarczająco dużo czasu, by się tego wyuczyć. Chyba, że jakiś specjalista IT tutaj radziłby poświęcić się czemuś innemu, podążyć w jakimś innym kierunku i zając się np. robieniem stron internetowych.
Ktoś przedstawił mi jak to będzie wyglądać tam na miejscu, ile można zarobić itp. Zaczęliśmy się bawić w różne wyliczenia:
Birmingham od teraz też biorę pod uwagę, cena wynajęcia tam mieszkania jest naprawdę kusząca, zwłaszcza jeśli w Londynie za 100 funtów mogę dostać tylko jeden pokój. Mówiąc o odłożeniu czegoś, co dokładnie miałeś na myśli xxx, tzn. jaką ilość pieniędzy? Zakładając, że znajdę coś za 85 funtów(mowa o mieszkaniu), to wyjdzie mi to 4x 85 = 340 funtów miesięcznie, dodając 150 na jedzenie wychodzi mi 490. Zakładając, że uda mi się znaleźć pracę na cztery dni w tygodniu po dziesięć godzin, zarobię około 237 x4 = 948 funtów miesięcznie, uszczuplenie tej kwoty o powyższe wydatki da mi 458 funtów minus te pierdoły dla agencji (zgaduję) 458 - 100 = 358 funtów. Dobrze mi to wychodzi? Trudno mi uwierzyć, że tyle mi zostanie po opłaceniu czynszu i podstawowej potrzeby jaką jest pożywienie. Coś przeoczyłem?
Możecie też napisać w ogóle co sądzicie o tym, o tej wyprowadzce. Czy to dobry pomysł, czy nie lepiej zostać w Polsce i gdzieś się wyprowadzić itd.? Zawsze wolałem angielski od polskiego, słowiańska kultura też mi nie leży, a na dodatek ważna mi osoba twierdzi, że w przyszłości się wyprowadzi do Anglii. No i nie widzę szansy na to, żebym w Polsce tyle zarabiał, nie bez doświadczenia i praktycznie uciekając z domu.
Wydaje mi się, że najrozsądniej byłoby mocno zapieprzać przez te kilka pierwszych miesięcy tak, żebym miał gdzieś na koncie kwotę, która zapewni mi w razie bezrobocia byt na minimum 2 miesiące. Potem dopiero zacznę normalnie żyć, nie wiem, zapiszę się na jakieś kursy, poszukam jakichś znajomości itd.
Na tej stronie znalazłem takie oferty, o które wydaje mi się mógłbym walczyć:
http://job.bham.pl/details/job/1196/search/
http://job.bham.pl/details/job/1167/search/
http://job.bham.pl/details/job/1152/search/
Co o tym sądzicie?
Temat matury.
Z chęcią bym przystąpił do matury, prawdopodobnie osiągnąłbym jakiś wynik, może nie najlepszy (przez ostatni rok, dwa pokpiłem lekko sprawę), ale z pewnością nie najniższy. Zwłaszcza, że jeśli zdecydowałbym się zdawać, to na pewno dużo bym nadrobił, mam talent to ekspresowego nadrabiania dużych zakresów materiału. Z testu kończącego podstawówkę jak i gimnazjum miałem jedne z najwyższych wyników w klasie, debilem nie jestem. Wiem, że takie zachowanie (ucieczka) jest zachowaniem mało perspektywicznym, ale uważam się za człowieka rozsądnego. Sukcesywnie będę zwiększał swoje kwalifikacje, bo wiem, że to one są najważniejsze. Będę robił różne kursy, kończył jakieś szkółki i starał się uczyć tego programowania. Mógłbym oczywiście zostać i starać się zdać maturę, ale nie wiem czy bym dotrwał. Albo sobie albo komuś bym mógł zrobić krzywdę.
Właśnie najbardziej żałuję tych paru miesięcy do matury. Ale nie widzę innej opcji jak wyprowadzka za granicę. Tutaj, poza znajomymi, nic mnie nie trzyma, nie mam tu żadnych perspektyw. I wiem, że te pierwsze miesiące nie będą łatwe. Głupi nie jestem, więc z początku będę odkładał jak najwięcej będę mógł i chwytał się każdej dostępnej pracy. Potem, gdy już będę miał odłożoną odpowiednią ilość funtów nie do ruszenia, zacznę normalnie żyć. Praca (jedna, góra dwie) o możliwie stałych godzinach, nauka programowania, jakieś inne kursy, poznawanie ludzi - po prostu życie. A w UK chciałem mieszkać już odkąd pamiętam.
Wiem, że na forum jest parę osób mieszkających w ww. miejscu lub kiedyś tam mieszkających i w związku z tym mam nadzieję, że będziecie w stanie odpowiedzieć na moje pytania. Zacznę od tego, że sytuacja w moim domu zmusza mnie do podjęcia pewnych decyzji. Po przemyśleniu całej sprawy doszedłem do wniosku, że jedynym sensownym wyjściem jest wyprowadzenie się. Pierwszym miejscem, które przyszło mi do głowy, jest właśnie Londyn, tam chciałbym zamieszkać. Jednak po rozmowie z paroma osobami zdecydowałem się na Birmingham. Niestety chcieć a móc to dwie różne sprawy. Wyprowadzić się chciałbym gdzieś pod koniec października lub w listopadzie. Na bilet i jedzenie przez parę dni dam radę zdobyć pieniądze, ale co dalej? Nie mam jakichś wygórowanych oczekiwań, nigdy nie dbałem o pieniądze i rzeczy materialne, nie jestem zresztą przyzwyczajony do jakichś luksusów, a i niejednokrotnie w przeszłości, gdy sprawy wyglądały naprawdę źle, przyszło mi głodować. Zawsze uważałem, że żadna praca nie hańbi i dalej się tego przekonania trzymam.
I tutaj zaczynają się pytania. Liczę na to, że udałoby mi się znaleźć jakieś naprawdę skromne mieszkanie, takie z małą łazienką, małą kuchnią i jednym małym pomieszczeniem, na więcej nie liczę, ważne żeby było tanie. By jakoś móc płacić czynsz i zadbać o podstawowe potrzeby będę musiał jednak znaleźć sobie jakieś zajęcie. Tutaj oczekiwań też nie mam wygórowanych, posada jakiegoś śmieciarza czy sprzątacza jak najbardziej mi pasuje. Pytanie tylko czy udałoby mi się od razu po przyjeździe takie coś znaleźć, tak, żebym już drugiego czy trzeciego dnia mógł zacząć pracę. Jak myślicie, udałoby mi się? Ewentualnie czy któryś z mieszkających obecnie w Birmingham forumowiczów byłby w stanie przejrzeć jakieś oferty pracy w gazecie albo coś załatwić? Mimo wszystko byłbym spokojniejszy, gdybym nie jechał w ciemno. Jeśli o mnie chodzi, to mam 19 lat, wykształcenia nie mam żadnego (teraz dopiero pisałbym maturę, na której i tak mi nigdy nie zależało, zawsze bardziej wolałem technikum lub chociażby zawodówkę ze względu na bardziej pożyteczną formę przyswajanej wiedzy), jestem sumienny i znam angielski w stopniu komunikatywnym, planuję w wolnym czasie, już po wyprowadzce, zająć się tym, co mnie interesuje (branża IT) i po paru latach samodzielnej nauki poszukać pracy z tym związanej.
Jestem naprawdę zdecydowany, od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem wyprowadzenia i postanowiłem, że już najwyższy czas. Proszę Was zatem, żebyście nie traktowali mnie jak jakiegoś rozpieszczonego i nieodpowiedzialnego gówniarza, ta sprawa naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wiele osób może sądzić, że przekreślam sobie obecne życie. Tutaj jestem nieszczęśliwy i każdy dzień przynosi kolejne złe doświadczenia, jedynym rozsądnym posunięciem jest więc wyprowadzka, porzucenie obecnego życia i rozpoczęcie nowego. Bardzo liczę na Waszą pomoc i za wszelkie rady, chociażby najmniejsze, za każdą pomoc i wsparcie będę dozgonnie wdzięczy.
No jeśli poruszam temat pracy, to należy wspomnieć, że mam okazję zrobić jeszcze w Polsce kurs obsługi wózka widłowego, mogę zrobić badania sanepidowskie i obsługę kasy fiskalnej - polepszy to jakoś wyraźnie moje kwalifikacje, zapewni mi szansę na lepszą pracę? Jeszcze raz chciałbym zaznaczyć, że nie chodzi mi o zajęcie sezonowe (może z początku, na samym starcie), zamierzam mieszkać tam już do końca życia, takie przynajmniej na razie mam założenie. No i nigdy nie wiadomo ile zajmie mi to kształcenie się, myślałem o najzwyklejszym programowaniu czy coś w ten deseń, cała wyprowadzka opiera się na tym, że zdołam się czegoś tam sam wyuczyć i zdobędę zawód, za który będę mógł żyć, założyć rodzinę itd. Nie znam się na tym, ale chyba ze 4, maksimum 5 lat to wystarczająco dużo czasu, by się tego wyuczyć. Chyba, że jakiś specjalista IT tutaj radziłby poświęcić się czemuś innemu, podążyć w jakimś innym kierunku i zając się np. robieniem stron internetowych.
Ktoś przedstawił mi jak to będzie wyglądać tam na miejscu, ile można zarobić itp. Zaczęliśmy się bawić w różne wyliczenia:
Birmingham od teraz też biorę pod uwagę, cena wynajęcia tam mieszkania jest naprawdę kusząca, zwłaszcza jeśli w Londynie za 100 funtów mogę dostać tylko jeden pokój. Mówiąc o odłożeniu czegoś, co dokładnie miałeś na myśli xxx, tzn. jaką ilość pieniędzy? Zakładając, że znajdę coś za 85 funtów(mowa o mieszkaniu), to wyjdzie mi to 4x 85 = 340 funtów miesięcznie, dodając 150 na jedzenie wychodzi mi 490. Zakładając, że uda mi się znaleźć pracę na cztery dni w tygodniu po dziesięć godzin, zarobię około 237 x4 = 948 funtów miesięcznie, uszczuplenie tej kwoty o powyższe wydatki da mi 458 funtów minus te pierdoły dla agencji (zgaduję) 458 - 100 = 358 funtów. Dobrze mi to wychodzi? Trudno mi uwierzyć, że tyle mi zostanie po opłaceniu czynszu i podstawowej potrzeby jaką jest pożywienie. Coś przeoczyłem?
Możecie też napisać w ogóle co sądzicie o tym, o tej wyprowadzce. Czy to dobry pomysł, czy nie lepiej zostać w Polsce i gdzieś się wyprowadzić itd.? Zawsze wolałem angielski od polskiego, słowiańska kultura też mi nie leży, a na dodatek ważna mi osoba twierdzi, że w przyszłości się wyprowadzi do Anglii. No i nie widzę szansy na to, żebym w Polsce tyle zarabiał, nie bez doświadczenia i praktycznie uciekając z domu.
Wydaje mi się, że najrozsądniej byłoby mocno zapieprzać przez te kilka pierwszych miesięcy tak, żebym miał gdzieś na koncie kwotę, która zapewni mi w razie bezrobocia byt na minimum 2 miesiące. Potem dopiero zacznę normalnie żyć, nie wiem, zapiszę się na jakieś kursy, poszukam jakichś znajomości itd.
Na tej stronie znalazłem takie oferty, o które wydaje mi się mógłbym walczyć:
http://job.bham.pl/details/job/1196/search/
http://job.bham.pl/details/job/1167/search/
http://job.bham.pl/details/job/1152/search/
Co o tym sądzicie?
Temat matury.
Z chęcią bym przystąpił do matury, prawdopodobnie osiągnąłbym jakiś wynik, może nie najlepszy (przez ostatni rok, dwa pokpiłem lekko sprawę), ale z pewnością nie najniższy. Zwłaszcza, że jeśli zdecydowałbym się zdawać, to na pewno dużo bym nadrobił, mam talent to ekspresowego nadrabiania dużych zakresów materiału. Z testu kończącego podstawówkę jak i gimnazjum miałem jedne z najwyższych wyników w klasie, debilem nie jestem. Wiem, że takie zachowanie (ucieczka) jest zachowaniem mało perspektywicznym, ale uważam się za człowieka rozsądnego. Sukcesywnie będę zwiększał swoje kwalifikacje, bo wiem, że to one są najważniejsze. Będę robił różne kursy, kończył jakieś szkółki i starał się uczyć tego programowania. Mógłbym oczywiście zostać i starać się zdać maturę, ale nie wiem czy bym dotrwał. Albo sobie albo komuś bym mógł zrobić krzywdę.
Właśnie najbardziej żałuję tych paru miesięcy do matury. Ale nie widzę innej opcji jak wyprowadzka za granicę. Tutaj, poza znajomymi, nic mnie nie trzyma, nie mam tu żadnych perspektyw. I wiem, że te pierwsze miesiące nie będą łatwe. Głupi nie jestem, więc z początku będę odkładał jak najwięcej będę mógł i chwytał się każdej dostępnej pracy. Potem, gdy już będę miał odłożoną odpowiednią ilość funtów nie do ruszenia, zacznę normalnie żyć. Praca (jedna, góra dwie) o możliwie stałych godzinach, nauka programowania, jakieś inne kursy, poznawanie ludzi - po prostu życie. A w UK chciałem mieszkać już odkąd pamiętam.