mówimy tu o alimentach,
jedna strona medalu to rozwiązanie formalno prawne,
druga to cała masa emocji związanych z wzajemnymi pretensjami widzianymi bardzo subiektywnie,
tylko, że,
rozwiązanie sądowo administracyjne to ostateczność,
po raz kolejny powtórzę, że bardziej opłaca się rozmawiać i współpracować,
bo jeżeli jest sprawa o alimenty, to jest konflikt,
a po obu stronach barykady zasadziły się kompletnie różne istoty,
jedne z Wenus, drugie z Marsa,
jak już pisałem, mój przykład jest pozytywnym przykładem,
chociaż przy rozwodzie nie obyło się bez emocji,
ale to moja wina, napisałem w pozwie, że wnoszę by syn został przy mnie,
jednocześnie nie uprzedziłem swojej ex, dowiedziała się dopiero z pozwu,
nie żeby była złą matką, ale syn wolał ze mną zostać,
może dlatego, że mam więcej cierpliwości, zresztą to nieistotne,
ale mieliśmy szczęście w sądzie, trafiliśmy na mądrą sędzinę która ostudziła nasze emocje,
w każdym razie dogadujemy teraz się bez problemów, również w sprawie finansów,
moja była jest mądrą osobą i zamiast stawiać sprawę na ostrzu noża,
argumentowała, że syn ma dopiero 6 lat, że jak trochę podrośnie,
to ok, może przenieść się do mnie do Warszawy,
potem, że jeszcze trochę, jeszcze trochę...
za to mogłem z nim spędzać tyle czasu ile chciałem,
nawet zostawiała mi klucze od mieszkania jak przyjeżdżałem,
bo bliżej do szkoły i wygodniej niż u moich rodziców,
wyjechałem do UK ale nadal mamy dobry kontakt,
a kiedy jestem w PL i z byłą idziemy na drinka i pogaduchy,
to z całej awantury śmiejemy się razem,
piszę to by podkreślić, że warto próbować się dogadać,
choć nie zawsze jest łatwo,
trzeba chcieć i starać się zrozumieć drugą stronę,
trzeba też się nauczyć jakich argumentów używać,
bo co innego trafia do kobiet, a co innego mężczyzn,
napatrzyłem się na wiele sytuacji pracując w stowarzyszeniu,
ale nie chcę tu nikogo pouczać i pisać podręcznika,
chcę zwrócić uwagę chociaż na dwie rzeczy,
pierwsza rzecz,
mega ważna, jak nie wchodzi do głowy, to trzeba poprosić o pomoc kogoś z młotkiem,
żeby porządnie do głowy wbił,
nigdy nie wolno dziecku mówić źle o matce,
również komukolwiek innemu kiedy dziecko podsłuchuje,
jeżeli mamy pretensje do byłej partnerki to dzieci w to nie mieszajmy,
dobrze by też było, by ta zasada obowiązywała w dwie strony,
nie chodzi o to by tatusiowi było miło, chodzi o dziecko,
ale z tym jest niestety gorzej, bo przecież chodzi o sprawiedliwość,
ale o tym za chwilę,
pamiętajmy, że rozstanie rodziców to dla dziecka dramat,
jak ktoś uważa inaczej to niech sobie poczyta jakieś książki z psychologii,
druga rzecz,
ludzie spotykają się podczas, lub zaraz po rozwodzie,
żeby ustalić różne sprawy, w tym związane z dzieckiem,
dotyczące wychowania, finansów, ustalania kontaktów, wyjazdów na wakacje etc.
nawet przy dobrej woli obu stron o awanturę nie jest trudno, wchodzą w grę emocje,
wzajemne pretensje, inne widzenie spraw a nawet całego świata po obu stronach barykady,
warto więc postarać się o kogoś kto będzie obecny przy takich spotkaniach,
musi to być osoba neutralna, niezwiązana z rodziną,
niestety w najbliższym kręgu trudno jest znaleźć kogoś neutralnego i zaufanego,
dlatego taką pomoc między innymi oferowało stowarzyszenie,
nie chodzi tu o kogoś kto będzie poklepywał po plecach i przytakiwał,
pamiętam, że w stowarzyszeniu kiedy „mediator” szedł na spotkanie byłych małżonków,
to po takim spotkaniu były mąż często otrzymywał opiernicz,
samemu naprawdę trudno zauważyć u siebie błędy,
łatwo można dać się sprowokować, czasem czymś pozornie nieważnym,
taki zdystansowany osąd naprawdę dużo daje,
trudno się dogadać –spróbujcie,
jeżeli macie problemy po rozstaniu, spróbujcie poszukać jakiejś organizacji,
która pomaga ojcom a właściwie dzieciom w utrzymaniu kontaktów z ojcem,
nie wiem czy w UK takie organizacje są,
bo tu jest normalniej niż w matriarchalnej i zacofanej pod tym względem Polsce,
jeżeli kobieta utrudnia dziecku kontakty z ojcem to jest krótka piłka,
to co pisałem we wcześniejszych postach na temat kobiecego podejścia do świata,
a dzieci w szczególności,
nie było wymierzone przeciwko komukolwiek,
po raz nie wiem który wyjaśniam,
pisałem wyłącznie o innym podejściu które wynika z wielu powodów,
pisałem jak widzimy to my, faceci,
to nie tylko mój osobisty punkt widzenia,
pisałem to na podstawie doświadczenia nie tylko własnego,
miałem cichą nadzieję, że drogie panie wytkną nam nasze grzechy,
powiedzą jak to widać z drugiej strony barykady,
byłby może z tego pożytek dla wszystkich,
ale tylko dwie panie odpisały,
agg napisała, że ma dobre układy po rozwodzie – super!
i
martaf5 że się nie zgadza, że za mocno uogólnione – świetnie!
szkoda, że tylko tyle... bez konkretów...
ok, są tu jakieś dziewczyny co mają syna?
i nie ważne czy są po rozwodzie czy nie są,
to proszę powiedzieć ale tak z ręką na sercu,
uważacie, że chowacie osobnika gorszej płci?
a jak go będziecie wychowywać? na pantoflarza bo kobiety są mądrzejsze?
martwicie się o kobietę która zostanie jego żoną, bo przecież kobiety są lepsze a on gorszy?
o teściowych nie wspominając,
czy może martwicie się o niego, że źle trafi...
jedno jest pewne,
drogie panie uważają, że po rozwodzie są pokrzywdzone, nawet jeżeli same tego rozwodu chciały,
uważają, że facet jest w lepszej sytuacji, nie musi się zajmować dzieckiem na co dzień,
a przecież to taka harówa,
da tylko kasę, za mało oczywiście, no bo nie ma pojęcia jakie są koszty,
przyjdzie raz na tydzień i da cukierka dziecku albo weźmie do kina,
a potem może się za panienkami uganiać i o nic nie martwić,
że jest nieodpowiedzialnym partnerem życiowym,
bo odpowiedzialny to taki, co przyniesie w zębach pensję,
nie będzie się w nic wtrącał, zrobi co każą i pokornie będzie znosił wszelkie humory żony + celibat,
a po rozwodzie to może sam wydać swoje pieniądze na co chce,
masakra, ze złości aż krew do głowy uderza,
ale nie to jest najgorsze,
najgorsze jest to, że dziecko go kocha, że tęskni, że się cieszy kiedy przyjdzie,
i za co!
ja tu sobie żyły wypruwam, a on nie robi nic,
i co, dziecko ma go tak samo kochać?!
za co?!!!
no, więc trzeba coś z tym zrobić...
żeby przestało... żeby było sprawiedliwie....
Dodano: -- 16 maja 2014, o 23:15 --ktosienka wrote:Dziekuje za sugestie odnosnie tego kiedy mam zakonczyc udzial w otwartej, publicznej dyskusji.
(Tak na marginesie to oczywiscie nie musi Pan odpowiadac, ale zastanawialam sie czy szanownej bylej malzonce -tej co to zla do szpiku kosci kobieta byla, tez Pan obronca praw Mezczyzn Uciemiezonych regularnie sugerowal kiedy ma dyskusje konczyc, z kim i na jaki temat powinna lub nie dyskutowac. )
Literatura, coz....osobiscie stawiam na jakosc i do grona fanow "literatury" Panskiego autorstwa nie przylacze sie tym razem.
O gustach w tym temacie nie bede dyskutowac, bo one dyskusji z zasady nie powinny podlegac. Kazdy ma prawo do wlasnego. Za zadedykowanie mi dziela Macierzynskiego bardzo dziekuje. (Coz.... znowu pomyslalam, o Panskiej do szpiku kosci zepsutej bylej- malzonce, tez dedykowal jej Pan wiersze?).
Slowo plot ma swoje znaczenie nierozerwalnie laczace sie z granicami. Te miedzy plciami niewatpliwie istnieja.
A barykada..... bez wzgledu na to czy slownik PWN bedzie stal na polce w miescie czy na wsi zawsze oznacza to samo. Rozumiem, ze Pan urodzil sie w miescie i proboje tutaj po raz kolejny dowiesc, ze inni (Ci ze wsi) sa od Pana gorsi.
Co do miastowosci barykad, to prawdopodobnie jest Pan w bledzie, mielismy w Polsce Samopomoc i Leppera i oni raczej wies i male miasteczka barykadowali.....
Ja akurat urodzilam sie w miescie (tym samym co Panski ulubiony poeta zreszta), piekny zielony plot otaczal dom moich rodzicow. Niemniej bardzo lubilismy sie z trojka sasiadow, z ktorymi graniczylismy. Pomimo, ze kazdy plot mial furtke to i tak jako dzieci, wiecznie przez te ploty do siebie przechodzilismy...
Ploty okreslaja granice, ale nie musza dzielic.... To od wlascieli plotow zalezy ich wysokosc, tyle w kazdym razie na temat mowi psychologia.
Panskie ulubione barykady znam z literatury i mediow, zdecydowanie daleko im do plotow! Spelniaja inna funkcje, nie maja przyjaznych gosciom furtek i zwykle osoby probojace je pokonac bez zgody budownicznych narazaja sie na spore ryzyko.
Wracajac do wsi, to osobiscie bardzo lubie, zarowno ta polska jak i okoliczne, mam wielu przyjaciol i rodzine, ktorzy albo sie urodzili na wsi, albo wyemigrowali z miast na wies. Nie czuje sie ani gorsza, ani lepsza od nich...
PS. Pan to chyba do szczesliwych i zadowolonych ze swojego zycia ludzi raczej nie nalezy.
Ze swojej strony raz jeszcze polecam zmiane nastwienia do zycia, swiata i otocznia. To zwykle wraca jak bumerang...
w serialu House of Cards jest taka scena,
Frank Underwood grany przez Kevina Spacey spotyka się przy basenie z Rajmundem Tusk,
na odchodnym bierze stek i rzuca mim do basenu, a pies wskakuje za mięsem do wody,
Underwood mówi: psy są takie przewidywalne...
tak, pozwoliłem sobie rzucić mięsem, a dokładnie miastem,
wyjąwszy oczywiście organ męski z wiersza Macieżyńskiego,
i co dostałem?
odę do płotu, zapewnienia o pochodzeniu z miasta, a na plac boju został wytoczony ś.p. Lepper...
w temacie o alimentach....
ja tam jestem ze wsi, ale to mnie ani grzeje, ani ziębi,
ale widzę, że inni mają potrzebę o tym pisać, a proszę bardzo, wolność słowa,
ale od mojej żony proszę się odczepić,
nie znasz ani mnie, ani jej, ani nie masz bladego pojęcia o naszym małżeństwie,
a piszesz z kpiną
„szanownej bylej malzonce -tej co to zla do szpiku kosci kobieta byla”,
a o prawnikach, psychologach i wolontariuszach którzy pracują za darmo,
by pomóc dzieciakom przeżywającym koszmar rozpadającej się rodziny,
która była dla nich całym światem, piszesz cynicznie – obrońcy praw mężczyzn uciemiężonych,
jak śmiesz obrażać innych wypowiadając się o rzeczach których nie ogarniasz!
dziewczyno co się z Tobą dzieje? skąd tyle jadu?
po Twoich postach widać, że uważasz się za taką,
która wszystko wie lepiej i na każdy temat oczywiście, nawet jaki jest mój ulubiony poeta,
nie znam Ciebie i nie wiem jakie są Twoje doświadczenia,
po tonie wypowiedzi można przypuszczać, że masz problemy w kontaktach z mężczyznami,
może to nie jest tak, że faceci są źli, może problem leży w Tobie,
pomyśl o tym...
nie chcę Ci dokuczyć, raczej Ci współczuję...
należała mi się reprymenda za przytoczenie wiersza Macierzyńskiego,
to świetny tekst, choć bardzo dosadny, i... z racji tej dosadności,
nie nadawał się na odpowiedź,
ale zaczęłaś mi ubliżać i to tylko dlatego, że masz inne poglądy,
należał się więc Waćpannie kubełek zimnej wody na rozpaloną główkę,
przesadziłem, przepraszam, za formę przepraszam oczywiście,
tak jak napisałem, nie widzę powodu by kontynuować dyskusję,
miałem i mam oczywiście na myśli dyskusję z Tobą,
choć nie nazwałbym tego dyskusją,
dyskusja to wymiana poglądów na jakiś temat, a nie obrażanie innych,
dlatego nie będę więcej odpisywał na Twoje komentarze,
i jeszcze tak szczerze od serca, to nie złośliwość,
może czujesz się niedowartościowana i starasz się popisać efektownym pisaniem,
sugerowałbym raczej zastanowić się nad tym co ma się do przekazania innym w publicznej dyskusji,
a nie nad tym jak będzie to efektowne,
bo póki co, to nawet nie można nazwać tego przerostem formy nad treścią,
to jakiś bełkot,
naprawdę.